Spośród monet przedstawiających dziobaka najwyższy nominał ma złota dwustudolatówka z 1990 roku. Choć istnieją monety większe od niej i zawierające dużo więcej szlachetnego metalu, ich nominały nie przekraczają stu dolarów.
Dzisiejsza bohaterka jest - jak na rekordzistkę - zaskakująco mała: ma ona średnicę 24mm, waży zaledwie 10g, a wykonana została w Królewskiej Mennicy Australijskiej ze złota próby 9167. Autorem rewersu jest Stuart Devlin, zaś awersu R. Maklouf. Należy ona do serii "Pride of Australia" wydawanej w latach 1989-1994. (Dwustudolarówki o tej samej specyfikacji wydawane też były w latach 1980-1988 w serii "Koala" oraz jako pojedyncze monety.)
Rewers przedstawia dziobaka przyczajonego wśród kamieni nad brzegiem wody:
Dzisiejsza bohaterka jest - jak na rekordzistkę - zaskakująco mała: ma ona średnicę 24mm, waży zaledwie 10g, a wykonana została w Królewskiej Mennicy Australijskiej ze złota próby 9167. Autorem rewersu jest Stuart Devlin, zaś awersu R. Maklouf. Należy ona do serii "Pride of Australia" wydawanej w latach 1989-1994. (Dwustudolarówki o tej samej specyfikacji wydawane też były w latach 1980-1988 w serii "Koala" oraz jako pojedyncze monety.)
Rewers przedstawia dziobaka przyczajonego wśród kamieni nad brzegiem wody:
Istnieją dwie wersje tej monety:
Wybita stemplem zwykłym. Nakład 8 340. Sprzedawana w tekturowej kopercie:
Wybita stemplem lustrzanym. Nakład 14 616. Sprzedawana w pudełku:
Ciekawostki:
- Ze względu na nietypowy fakt, że wersja "zwykła" miała prawie dwukrotnie mniejszy nakład niż lustrzana, obie wersje osiągają dziś bardzo podobne ceny na rynku numizmatycznym (z reguły wersje lustrzane mają mniejsze nakłady i bywają znacznie droższe).
- W latach dziewięćdziesiątych wartość złota zawartego w tej monecie była niższa niż jej nominalna wartość, co stanowiło niezwykle rzadką sytuację. Wiele monet z serii "Duma Australii" zostało wtedy wymienionych przez swoich właścicieli w bankach na banknoty - i zniknęło z obiegu (banki skierowały je do przetopienia).
Ostatnie uaktualnienie: 2 czerwca 2011.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz