Winston
Jak dotąd, do Europy nie dotarł nigdy żywy dziobak. I raczej nieprędko się to stanie, bo prawo Australii zakazuje wywozu żywych dziobaków z tego kraju (martwych zresztą tez podobnie jakichkolwiek przedmiotów wykonanych z części ciała tego stworzenia - ale to już inna historia). Kilku dziobakom udało się dotrzeć do USA, ale nie rozmnożyły się tam i po krótkim czasie tamtejsza hodowla wygasła.
Najbliższy dopłynięcia do Europy był dziobak nazwany Winston. Miał on stanowić prezent rządu Australii dla Winstona Churchilla. Trwała wojna i taki dar miał być symbolicznym potwierdzeniem braterstwa krajów istniejących w ramach Brytyjskiej wspólnoty Narodów.
Przewóz dziobaków jest niezwykle trudny. Aby mogły przeżyć, stworzenia te potrzebują sporego środowiska składającego się z basenu, w którym będą mogły zerować i suchego terenu z norami, gdzie będą w stanie odpocząć. Takie środowisko stworzono dla Winstona na specjalnie przystosowanym niszczycielu. Winston dobrze znosił podróż, niestety na kilka dni przed przybyciem do Anglii jego niszczyciel został wykryty przez niemiecki okręt podwodny. Aby odpędzić nieprzyjaciela, załoga rzuciła bomby głębinowe. Wróg odpłynął, strat w ludziach nie było, ale eksplozje spowodpowały, że dziobak padł z szoku.
Jednak Churchill otrzymał swój prezent: wypchany Winston przez długie lata stał na jego biurku.
Yamacoona
To - dla odmiany - historia, która kończy się szczęśliwie. Na przełomie 2010 i 2011 roku Australię nawiedziły powodzie. O ile wezbrania wód nie są niebezpieczne dla dorosłych dziobaków, o tyle stanowią poważne zagrożenie dla ich młodych. W styczniu 2011 zauważono maleńkiego dziobaka unoszącego się na powierzchni słonej wody w pobliżu ujścia rzeki Mitchell (patrz "lokalizacja" tego wpisu). Stworzenie ważyło tylko 33 deko i było w stanie krytycznym.
Przetransportowano je do ośrodka w Heallesville, gdzie rozpoznano, że jest to samiczka. Nadano jej imię Yamacoona, co w jednym z aborygeńskich języków oznacza "Wodny Duszek". Miała około trzech miesięcy, co oznacza, że potrzebowała jeszcze 6-8 tygodni, by być zdolna do samodzielnego życia. Jej znalezienie w pobliżu ujścia rzeki oznaczało, że powódź zmyła ją co najmniej 50 kilometrów od jej rodzinnych stron, tak daleko bowiem znajdują się najbliższe tereny zamieszkałe przez dziobaki.
Po kilku tygodniach intensywnego leczenia i starannej opieki Yamacoona odzyskała zdrowie, jak widać na zdjęciach poniżej:
Przetransportowano je do ośrodka w Heallesville, gdzie rozpoznano, że jest to samiczka. Nadano jej imię Yamacoona, co w jednym z aborygeńskich języków oznacza "Wodny Duszek". Miała około trzech miesięcy, co oznacza, że potrzebowała jeszcze 6-8 tygodni, by być zdolna do samodzielnego życia. Jej znalezienie w pobliżu ujścia rzeki oznaczało, że powódź zmyła ją co najmniej 50 kilometrów od jej rodzinnych stron, tak daleko bowiem znajdują się najbliższe tereny zamieszkałe przez dziobaki.
Po kilku tygodniach intensywnego leczenia i starannej opieki Yamacoona odzyskała zdrowie, jak widać na zdjęciach poniżej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz