W komentarzach do wcześniejszych wpisów pojawiło się pytanie - dlaczego akurat dziobaki stały się przedmiotem moich zainteresowań. Trudno na to odpowiedzieć w pełni, zawsze będzie jakiś czynnik, który został pominięty. Spróbuje jednak napisać dziś pokrótce, czemu akurat dziobaki na monetach zostały moim hobby.
Zacząć należy od tego, że od zawsze, od kiedy sięgam pamięcią (włącznie z czasami przedszkolnymi!) byłem mocno ekscentryczny. Lubiłem zajmować się rzeczami, które innych nie interesowały. Miewałem różne zainteresowania, które zdarzało mi się porzucać, gdy okazywały się zbyt popularne, lub gdy zbytnią popularność zdobywały. Zostało mi to do dziś, choć lat mi trochę przybyło.
Ze standardowych hobby zawsze podobała mi się numizmatyka, aczkolwiek długo nie poświęcałem się jej w systematyczny sposób: ot, zbierałem monety "które mi się podobały". Trochę tego trochę owego, nigdy nie była to systematyczna kolekcja.
Z drugiej strony o istnieniu dziobaków wiedziałem od dawna. Pamiętam nawet moment gdy usłyszałem po raz pierwszy o ssakach wykluwających się z jajek. Ile mogłem mieć wtedy lat?... Pewnie sześć do ośmiu, trudno mi to wspomnienie umieścić dokładnie w czasie. Dziobaki wzbudziły wtedy we mnie tylko przelotne zainteresowanie.
Kilka lat temu w moim domu pojawił się - praktycznie przypadkiem - dziobak maskotka, którego nazwałem Kubuś: bardzo sympatyczny pluszak. Jego obecność zachęciła mnie do tego, żeby nieco bardziej zgłębić naturę tych australijskich stworzeń. Już po paru przeczytanych na ich temat artykułach zorientowałem się, że są to niesamowicie fascynujące stworzenia; zupełnie inne od tych, które znamy na co dzień. Ich jajorodność to tylko jeden z wielu czynników: gdy weźmie się pod uwagę ich zmysł elektryczny, kolce jadowe na tylnych łapkach, czy też przedziwnie kodowanie płci w genach, okaże się, że są to zwierzęta totalnie różne od tych, które znamy. Wcale nie "prymitywne", jak uważa wielu, inteligencja dziobaka porównywalna jest z inteligencją kota.
Mniej-więcej w tym samym czasie wpadła mi w ręce pierwsza moneta z dziobakiem - miedzioniklowa
korona z wyspy Man. Wtedy wpadłem na pomysł zebrania kolekcji monet z tymi zwierzakami. Szybko okazało się, że nie jest ich zbyt wiele, aczkolwiek niektóre są bardzo drogie i/lub bardzo trudne do zdobycia; moja kolekcja wciąż nie jest pełna i - na dobrą sprawę - zapewne nigdy nie będzie. Niedługo potem zacząłem prowadzić tego bloga, traktując go jako zawsze dostępny spis obiektów, które mnie interesują. W zasadzie prawie w tym samym czasie rozszerzyłem swoje zainteresowania także na żetony; dzięki temu wciąż mam frajdę z odkrywania nowych obiektów, bo jakoś nie wierzę, że istnieje moneta z dziobakiem, o której bym nie wiedział, zaś takich żetonów jest - jak przypuszczam - wciąż jeszcze sporo.